Bliski Wschód, mówiąc delikatnie, nie jest priorytetowym kierunkiem Polaków w kwestii sprowadzania samochodów. Czy powinno się to zmienić?
Szukając samochodów z zagranicy, Polacy najczęściej nie sięgają daleko. Pokazują to statystyki – oczywiście największą popularnością cieszą się pojazdy sprowadzane z Niemiec. W czołówce znajdują się również takie państwa, jak Francja, Belgia, Holandia czy Dania, a ostatnimi czasy w naszym kraju coraz częściej pojawiają się również samochody ze Stanów Zjednoczonych. Jest to tak naprawdę jedyny „egzotyczny” kierunek, co oczywiście nie oznacza, iż nie mamy żadnych opcji na poszerzenie swoich horyzontów.
Dla wielu osób całkiem intrygującym kierunkiem wydaje się na przykład wschód. Nie chodzi tu jednak o Europę, a o Azję, a dokładniej – Bliski Wschód. Czy jest to jednak odpowiedni kierunek poszukiwań, a jeśli tak, jakich samochodów powinniśmy wypatrywać na tym mało znanym Europejczykom rynku?
W pierwszej kolejności powinniśmy w ogóle pochylić się nad tym, czy sprowadzanie pojazdów z Bliskiego Wschodu jest tak naprawdę racjonalnym posunięciem. Trudny klimat w tym przypadku okazuje się jednak sprzymierzeńcem. Osoby posiadające tam auta bardzo dobrze o nie dbają, gdyż tego najzwyczajniej w świecie wymaga aura. Wymiany części czy mniej lub bardziej zaawansowane naprawy są na porządku dziennym i z tego też powodu samochody, które trafiają na aukcje i są przeznaczone na eksport na Stary Kontynent, bardzo często są w świetnym wręcz stanie.
Jeżeli jakieś auto z Bliskiego Wschodu idzie na sprzedaż do Europy, musimy najczęściej liczyć się z tym, iż będzie to auto albo rzadkie, albo luksusowe, albo sportowe. Nie da się bowiem ukryć, iż najczęściej pojazdy będą pochodzić nie z Omanu czy Jemenu, a prędzej z Arabii Saudyjskiej, Bahrajnu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W większości przypadków sprzedawcami będą osoby o dość sporym zapleczu finansowym.
Jeżeli więc myśleliście o przebadaniu bliskowschodniego rynku z myślą o tym, by znaleźć perełkę w postaci Volkswagena Passata, Renault Megane czy Opla Astry, możecie być nieco rozczarowani. Prędzej bowiem traficie na Porsche 911, Lamborghini Urusa czy jakiegoś Bentleya.
Zdj. główne: Emiel Molenaar/unsplash.com