Nie są to niestety wyłącznie marginalne przypadki. Jak rozpoznać, że auto, które chcemy kupić, mogło przeżyć bliskie spotkanie z wodą?
Minionego lata Niemcy nawiedziła fala powodzi, a niektórzy internauci żartowali sobie, że z pewnością w Polsce teraz pojawi się wiele aut po zatopieniu. Co najgorsze, żarty wcale nie muszą być aż tak oderwane od rzeczywistości. Dla niektórych szemranych handlarzy jest to wręcz idealna okazja, by móc zarobić naprawdę spore pieniądze na niczego niespodziewających się klientach.
Bardziej uczciwe komisy nie będą próbowały zataić aż tak ważnej informacji i jeżeli rzeczywiście otrzymały auto po powodzi, z pewnością umieszczą odpowiednią notkę w ogłoszeniu. Ogółem jednak nieświadome kupienie auta popowodziowego jest tak naprawdę wyrokiem, który skazuje nas na naprawdę ogromne koszty przyszłych napraw, o ile w ogóle będą one wykonalne.
Oczywiście sytuacja ta dotyczy najczęściej aut sprowadzanych zza naszej zachodniej granicy – ze wspomnianych Niemiec, rzecz jasna, ale także z Francji, Belgii, Holandii czy Danii. Sprowadzając taki samochód do Polski, handlarzowi po prostu łatwiej jest zatuszować ewentualne przygody i przygotować samochód do zakrycia wszystkich wad.
Auto po całkowitym zalaniu będzie mieć spore problemy z konkretnymi podzespołami. Czasem usterka nie wyjdzie natychmiast, a dopiero po czasie, co jeszcze mocniej utrudnia późniejszą weryfikację ewentualnego oszustwa, jakiego dokonał handlarz.
W przypadku zalania niezwykle mocno narażona na uszkodzenie jest elektronika. Pełni ona ogrom niezwykle ważnych funkcji we współczesnych i także mniej nowoczesnych autach. Systemy bezpieczeństwa, w tym nawet tak integralne jak poduszka powietrzna, sterowanie wszystkim systemami elektrycznymi czy nawet zarządzanie pracą silnika – to tylko ułamek rzeczy, którymi muszą się zająć układy elektryczne auta. W przypadku zalania nie można zadawać pytania: „Czy elektronika się zepsuje?”, a bardziej: „Kiedy elektronika się zepsuje?”.
Ogromne problemy mogą się również pojawić w przypadku skrzyni biegów, szczególnie tej automatycznej. Pojawienie się w niej wody będzie się wiązać z jej niechybną śmiercią. Co ciekawe, silnik z powodzi jest jak najbardziej do uratowania, jeżeli oczywiście nie pracował pod wodą lub w jej pobliżu.
Warto zwracać uwagę na kilka rzeczy, które mogą nas nakierować na ewentualnego topielca. Dzięki temu być może unikniecie kupna felernego egzemplarza, który puści Was z torbami.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym powinny być usilne próby wywietrzenia wnętrza pojazdu. Typową dla powodzi stęchliznę, która przesiąkła materace i inne materiały, każdy pozna wszędzie. Warto również sprawdzić, co się dzieje pod podłogą, dywanikami, wykładziną czy siedzeniami. Jeżeli gdziekolwiek znajdziemy błoto, piach czy żwir, a także podejrzany wygląd, może to być kolejna wskazówka.
Na koniec – stacja diagnostyczna. Jeżeli auto stało w wodzie, wszelkie metalowe części na zawieszeniu i wydechu powinny to odzwierciedlić, tak samo zresztą, jak ewentualny zapchany wodą lub piachem katalizator.
Zdj.główne: jim gade/unsplash.com